Rady i porady – 2
Rady i porady – 2
To drugi wpis Rady i porady. Zamieszczam ten sam Wstęp – dla jasności.
W środowisku, wśród znajomych, koleżanek udzielam niekiedy porad. Zresztą niemal wszyscy wszystkim coś radzą, gdy jest taka potrzeba. Dotyczą one rozmaitych spraw, problemów i zwyczajnych rzeczy. Napisałam „niekiedy”, ponieważ rzeczywiście coraz mniej mi się to podoba. Jeszcze kilka lat temu, więcej angażowałam się w problematyczne sprawy innych i na ich prośbę udzielałam porad.
Powody tego stanu rzeczy są – jak mi się wydaje – dwojakie.
- Osoby, którym radziłam najlepiej, jak umiałam, z największym zaangażowaniem i szczerością nie zawsze były zadowolone. Czasami miały do mnie pretensje lub nawet się obrażały.
- Coraz częściej byłam zawiedziona, że ktoś ma żal do mnie o udzielenie niewłaściwej porady. To znaczy, nie takiej, jakiej się spodziewał. Rzadko odczuwałam czyjąś wdzięczność, brakowało chociażby słowa „dziękuję”. Zatem zaczęłam „uciekać” od tych porad. Traciłam czas i energię, a nie zawsze moje wysiłki spotykały się z akceptacją.
Powszechnie wiadomo, że młode dziewczyny są ciekawe swojej przyszłości, więc stosują najrozmaitsze sposoby jej przeniknięcia. Paleta wróżb jest niezwykle szeroka: wróżenie z kart, onejromancja (odczytywanie snów), chiromancja (wróżenie z ręki), lanie wosku (w andrzejki), jasnowidztwo i nie wiem, co jeszcze. Niektóre koleżanki udawały się do osób zawodowo parających się przewidywaniem.
Wielokrotnie angażowałam się w sprawy moich koleżanek i kolegów, na ich prośby. Dotyczyły one rozmaitych spraw, najczęściej relacji damsko-męskich, spraw rodzinnych oraz towarzyskich. Oczywiście ja nie byłam jedyna, która komuś coś radziła czy wysłuchiwała kłopotów. Można powiedzieć, że każdy każdemu coś opowiadał, radził się. Tak jest w życiu, że gdy ktoś ma problemy, to szuka porady u rozmaitych osób. Może ja miałam większe wzięcie, jeśli chodzi o rady i porady.
Opowiem o dwóch przypadkach, różnych, lecz podobnych w tym, że dotyczyły spraw miłosnych.
W tym wpisie opiszę drugi przypadek (pierwszy opisałam w poprzednim wpisie).
*******************************************************************************************
Moja koleżanka Martyna, opowiedziała mi o strasznym nieszczęściu, jakie spotkało jej bliską koleżankę – Ewę, którą znała jeszcze z podstawówki. Poznałam Ewę, bo czasami przychodziła do Martyny.
– Wiesz, że Ewa miała chłopaka, chodziła z nim już kilka lat i byli bardzo blisko z sobą?
– No tak, wiem.
– Wyobraź sobie, że on zostawił ją dla jej przyjaciółki.
– To musiał być szok dla Ewy. A on znał tę przyjaciółkę?
– Tak, czasami zabierali ją gdzieś z sobą. Ona nie miała nikogo, więc czasami zabierali ją do kina czy na spacer, na jakiś zakupy, do kawiarni. I to na prośbę Ewy! On podobno nawet tego nie chciał. Wolał, żeby byli sami.
– A to historia – zaśmiałam się – a może jemu marzył się legalny trójkąt?
– Nie, chyba nie, bo gdy zaczął umawiać się z tamtą, to z Ewą zerwał. Powiedział, że muszą na jakiś czas przestać się spotykać, bo on przeżywa jakiś kryzys czy coś takiego? Jednocześnie ta przyjaciółka – Milena – też nie miała jakoś czasu dla Ewy. Pewnego razu Ewa poszła pod jej biuro, bo koniecznie chciała porozmawiać o tym, co dzieje się w jej związku. Dziwiła się, że tamta nie ma dla niej czasu, gdy ona ma tak wielki problem. A wiesz, co Milena jej powiedziała?
Nadstawiłam uszu.
– Żeby sobie jakoś z tym sama poradziła, bo właśnie ona spotyka się z Jakubem.
– Coś takiego! To znaczy, że jest odważniejsza i bardziej bezczelna od tego jej Jakuba, ale jak wygląda ta przyjaźń z Mileną… Jak mogła zrobić coś takiego przyjaciółce – byłam wyraźnie poruszona.
– Milena napisała jeszcze sms do Ewy, że tak naprawdę, to Kuba jej nie kochał, dopiero z nią jest mu dobrze.
– To mogła dopisać też, że ona nie była nigdy jej przyjaciółką i to byłaby prawda – dodałam.
– A w tym samym dniu, Kuba też wysłał Ewie sms, w którym napisał, że jest mu przykro, ale stało się i coś tam jeszcze…
– Widocznie widzieli się tego dnia lub przez telefon mu powiedziała o wizycie Ewy – stwierdziłam.
– Po prostu coś okropnego. Nie wiem, co się z ludźmi dzieje – ciągnęła ze smutkiem Martyna. – Ewa jest strasznie załamana, mówiła, że zawaliło jej się życie, nie wychodzi z domu…
– Tak, to rzeczywiście koszmarne, straciła jednocześnie chłopaka i przyjaciółkę, chociaż co to za przyjaciółka.
– No i co to za chłopak! Kilka lat ze sobą byli. Ewa wiązała z nim przyszłość – nie mogła pojąć Martyna.
– Ale chyba czegoś nie dopatrzyła. A na tych wspólnych spotkaniach niczego nie zauważyła?
– Mówiła, że nie. Że wszystko było niby OK.
******************************************************************************************
Czas płynął, zapomniałam o tej historii. Ale po roku, musiałam sobie ją odświeżyć. Martyna uprzedziła mnie, że Ewa chciałaby ze mną porozmawiać, bo ma pewien dylemat.
– Mnie też o to pytała, ale nie powiem ci, jaką jej radę dałam.
– A o co chodzi?
– Znowu doznałam szoku, gdy Ewa mi to powiedziała. Kuba zadzwonił do niej i prosił o spotkanie. Najpierw Ewa nie odbierała telefonu od niego, ale później z ciekawości odebrała. Zamurowało ją, gdy Kuba zaczął ją przepraszać i prosić o rozmowę. Ewa w końcu spotkała się z nim w kawiarni. I wiesz, co jej powiedział? Że chce do niej wrócić, że z tamtą już zerwał – najlepiej ona sama ci powie, bo bardzo jej zależy na poradzie, co ma dalej robić.
– Ojej! Ale ja tego też nie będę wiedziała – pomyślałam, że nikt nie może takiej rady udzielić.
*********************************************************************************
Kręciło się sporo osób, mieliśmy jakieś sprawy, szukałam jeszcze czegoś w pokoju obok, ale z daleka zobaczyłam już Ewę. Zanim wyszłam, usłyszałam coś dziwnego. Inna nasza koleżanka, Agata, która też znała tę historię i wiedziała, że Ewa ma przyjść do mnie poradzić się, powiedziała coś takiego:
– Ewa, wiem, że ty do Laury po poradę, ale nie sądzę, żeby ci to coś dało. Daj sobie spokój.
– Dlaczego tak mówisz?
– Nie wiesz? Laura, zacznie ci tak mącić i tak zagmatwa sprawę, że nic nie będziesz wiedziała. Ona, jak zacznie filozofować, to ci tak namiesza – zobaczysz. Nic ci nie poradzi! Tylko się wymądrza… W ogóle nie rozmawiaj z nią. Zobaczysz, że nie tylko nic ci nie doradzi, a jedynie zrobi ci mętlik w głowie.
– Ale dlaczego tak uważasz? Dlaczego nie miałaby z nią porozmawiać – oponowała Martyna – wiele razy słyszałam, że dobrze doradza i tłumaczy…
W rezultacie Ewa zdecydowała się porozmawiać ze mną, ale ja już nie byłam taka chętna. Głęboko myślałam o tym, co niechcący usłyszałam. Agata nie wiedziała, że jestem w pokoju obok. Postanowiłam wyjść i potraktować jej uwagi, jak żart, chociaż nie byłam zachwycona jej opinią o mnie. Zastanawiałam się, dlaczego ma takie negatywne zdanie o mnie? Przecież nic jej chyba nie radziłam, nie przypominam sobie, a tak bardzo jest zawiedziona.
– Ach tak! – pokiwałam głową z sarkastycznym uśmiechem – już teraz wiem, co o mnie myślisz! – uśmiechałam się, a one wszystkie również w śmiech i zwłaszcza Agata, która lubiła się głośno śmiać. – No to wszystko jasne i chyba już jesteśmy po rozmowie…
– Nie, dlaczego? Pogadajmy chwilę, skoro już tu jestem…
– Ale widzisz, może trochę Agata ma rację. Uważam, że aby jakąś sprawę wyjaśnić czy zrozumieć, trzeba ją rzeczywiście mocno „zagmatwać” (pokazałam palcami cudzysłów). To znaczy wydobyć wszystkie jej aspekty, omówić różne warianty itp. A decyzję i tak będziesz musiała sama podjąć, bo w tej sprawie, nikt cię nie może wyręczyć.
– No dobrze, ale zacznijmy, bo nie mam dużo czasu, proszę – dodała zbolałym głosem.
– Początek sprawy już Martyna mi naświetliła, a ty jedynie dopowiedz, jak wyglądało to wasze spotkanie po roku. I czy rzeczywiście nie rozmawialiście przez ten czas?
– Nie, wcale. Dowiadywałam się tylko strzępów z ich…, no z ich związku, bo przecież mamy paru wspólnych znajomych. Oni chętnie mnie informowali, nawet wbrew mojej woli. Bo ja nie chciałam o nich nic wiedzieć, ale tak po cichu, to byłam ciekawa, jak im się układa. Myślałam, że gdyby okazało się, że biorą ślub, to chyba bym nie wytrzymała.
– A co byś zrobiła? – zapytałam rzeczowo.
– Nie wiem, naprawdę nie wiem, ale sama myśl wytrącała mnie z równowagi, nie mogłam spać, płakałam…
– I tak, aż do tej pory? – zdziwiłam się, chociaż właściwie rozumiałam jej stan. – Przyznaj się, czy ty go nadal kochasz? Martyna coś wspominała, że nie udzielasz się towarzysko, że zamknęłaś się w sobie i że chyba wciąż go kochasz.
– Jest mi głupio przyznać się do tego nawet przed samą sobą. Nienawidzę się za to, że przez ten cały czas nie mogłam o nim zapomnieć. I że teraz jemu dobrze jest z moją pseudo-przyjaciółką…
– A co dokładnie ci powiedział i jak się w ogóle zachował?
– W ogóle, to przyniósł kwiaty i tak ładnie wyglądał, był trochę onieśmielony – na początku, ale potem się rozkręcił. Powiedział, że od razu przejdzie do rzeczy i szczerze powie, jak wygląda sytuacja. Więc najpierw mnie przeprosił, chociaż zrobił już wtedy smsem. Bardzo mnie przepraszał, że mnie zranił, że zachował się jak drań, że on taki nie jest – i do mnie „przecież wiesz”. Ja słuchałam w milczeniu i byłam trochę jakby zdrętwiała. Gdy go zobaczyłam, to chciało mi się płakać i byłam zła na niego, ale też byłam ciekawa, co on powie, przede wszystkim o Milenie, tej krowie.
– No właśnie, a dlaczego się z nią rozstał i może jeszcze ważniejsze, dlaczego z nią zaczął się spotykać i zerwał z wieloletnią swoją miłością? Bo przecież chyba tak cię nazywał?
– Tak, tak, dlatego było to dla mnie takim ogromnym szokiem! Zapraszałam Milenę, bo twierdził, że tylko mnie kocha i to bezgranicznie! Byłam pewna, że nic mi nie grozi i to zwłaszcza ze strony przyjaciółki!
– Teraz już wiesz, że to żadna przyjaciółka, a on – to szkoda mówić – wtrąciła się Martyna.
– Kuba twierdził, że to była pomyłka, że chyba był zamroczony… Że sam nie wie, jak to się stało.
– Jak to? I taki zamroczony trwał w tym związku około roku? – zdziwiłam się. – A nie próbował zwalić winy na Milenę? Że to ona jego, takiego niewinnego, uwiodła…?
– Wiesz, że nawet chyba tego nie mówił? Ja byłam tak przejęta tym spotkaniem, a on też mówił trochę chaotycznie, bez składu, że niby jest zdenerwowany. Mówił, że nie przestał mnie kochać i chciałby, żebyśmy do siebie wrócili. Mówił: „pamiętasz? Jak nam było dobrze? Nie straćmy tego, przecież wszystko jeszcze możemy naprawić. A Mileny wcale nie kocham, ciebie tylko kocham i przez ten cały czas cię kochałem” – wtedy my obie z Martyną zrobiłyśmy wielkie zdziwione oczy, że coś takiego.
Ewa dopowiedziała:
– Ja też się bardzo zdziwiłam. Wysłuchałam go i udawałam cały czas zimną, obojętną, chociaż serce chciało mi z piersi wyskoczyć.
– I co mu na to odpowiedziałaś?
– Właściwie nic. Mówiłam, że nie wiem, że tyle bólu mi zadał i że nie wiem, czy mówi prawdę. Powiedziałam też, że jestem zszokowana teraz i wtedy. Najpierw mówiłam, że nie ma o niczym mowy, że nie wierzę mu i tak dalej, ale on nie przestawał. W końcu powiedziałam, bo wymusił to na mnie, żeby się jeszcze raz spotkać, a ja mam to przemyśleć.
– A o tamtej nic nie wspomniał? Czy to on ją, czy może ona jego zostawiła?
– Nawet o to zagadnęłam. Zapytałam, a co na to Milena? Chciałam też wiedzieć, jak doszło między nimi do zbliżenia, ale on jakoś tak wymigiwał się z tego tematu. Raczej mówił, że to on z nią zerwał, bo stwierdził, że to nie jest dziewczyna dla niego. Mówił, że zrozumiał, co stracił, a tamto, żebyśmy potraktowali jako epizod – i tu Ewa wygięła wymownie usta ze znakiem zapytania.
– Koniec? No to ja jeszcze raz cię zapytam:
– Czy ty go kochasz i jak go kochasz? Czy przez ten rok pragnęłaś, aby do ciebie wrócił?
– Sama nie wiem, raczej tak. Najbardziej to chciałam, żeby im się nie udało, a czy bym wróciła do niego i czy on by chciał, to miałam z tym problem. Jestem na niego jednocześnie bardzo zła, po prostu go nienawidzę, mogłabym go udusić gołymi rękami, ale też wciąż go kocham, nie mogę o nim zapomnieć… I dlatego taka jestem nieszczęśliwa… Powiedz, co mam robić, co ty byś zrobiła, bo Martyna już mi powiedziała i Anka i Gosia…
– Niezwykle trudna sytuacja. A – z ciekawości zapytam – co one ci radziły?
– Wolałabym, żebyś tego nie wiedziała. Żebyś najpierw poradziła.
– Jestem trochę zdziwiona, że takie to ważne dla ciebie, co mówią twoje koleżanki i znajome (pokazałam palcem na siebie). I co? Jeśliby któraś z nich powiedziała: „wróć do niego”, to bez wahania byś wróciła? A gdyby inna powiedziała: „nie, nie wracaj, bo to drań jakiś”, to byś nie wróciła do niego? Czy może zliczysz głosy, czyli tak demokratycznie podejmiesz decyzję? – znów uśmiechałam się, bo rozbawiło mnie podejście Ewy do tej sprawy.
– No nie! Ale wiedziałabym, co zrobiłyby inne dziewczyny w takiej sytuacji. To pomogłoby mi podjąć decyzję.
Posłuchaj mnie uważnie!
- Po pierwsze, nie możesz sugerować się podpowiedzią innych dziewczyn. One go nie znały, a na pewno nie tak, jak ty, a to ważne dla waszej ewentualnej przyszłości. I co najważniejsze, one go nie kochają! Nie darzą go takimi uczuciami, jak ty! One myślą „na zimno”, im łatwo podjąć decyzję na „tak” lub „nie”, bo ona nie wiąże się z ewentualnymi konsekwencjami, gdybyś do niego wróciła i ewentualnymi konsekwencjami, gdybyś do niego nie wróciła – zauważyłam, jak Ewa wytęża wzrok i umysł, żeby to zrozumieć. – Wiem, że oczekujesz, że ci powiem: wróć, skoro go nadal kochasz lub nie wracaj do niego, bo to zwyczajny łobuz i nie będziesz z nim szczęśliwa. Ale czegoś takiego nie mogę ci absolutnie powiedzieć. Dla mnie on też jest zupełnie obcy, więc na zimno mogłabym powiedzieć, nie wracaj, ale przecież muszę zrozumieć i brać pod uwagę twoje uczucia.
- Zatem, po drugie, jeśli wrócisz do niego i będziesz z nim szczęśliwa, a on będzie ci wierny, to w porządku, ale…
- Jeśli wrócisz do niego, a on takich „epizodów” będzie miał więcej, to będziesz nieszczęśliwa, o ile w ogóle wasz związek przetrwa.
Teraz odwrócę sytuację:
- Jeśli nie wrócisz do niego i nie znajdziesz sobie miłego chłopaka, z którym mogłabyś być szczęśliwa, to po latach będziesz codziennie żałować, że nie skorzystałaś z jego propozycji, a…
- Jeśli nie wrócisz do niego, ale poznasz kogoś odpowiedniego i wyjdziesz za niego za mąż i w dodatku twoje małżeństwo będzie udane, to powiesz sobie: jak dobrze, że wtedy taką decyzję podjęłam. Kuby nigdy nie byłabym pewna, a teraz mam dobrego męża.
Nikt ci nie zagwarantuje, bo nikt nie wie – ani ty sama – że któraś z tych decyzji będzie dobra, a inna zła. Prawdopodobnie serce, to znaczy uczucie mówi ci: „wróć, bo przecież go kocham”, a rozum podpowiada ci: „nie wracaj, bo on nie jest wiarygodny”. Zauważ, że nie biorę pod uwagę czegoś takiego, jak chęć ukarania go. „Nie wrócę i w ten sposób go ukarzę”. Uważam, że coś takiego nie powinno mieć miejsca. Zemsta niczego dobrego nie przynosi. Tym się nie kieruj.
Pamiętaj, że jeśli wrócisz do niego, to będziesz wciąż myślała, czy nie zrobi ci czegoś podobnego, będziesz go niepewna i to przez może długi okres. Ale jeśli uda ci się zapomnieć o tym „epizodzie” (znów pokazałam palcami cudzysłów), a on okaże się odpowiedzialnym i kochającym cię mężczyzną, to związek będzie udany, a ty – szczęśliwa.
Jeśli natomiast postanowisz nie wrócić do niego, bo już mu nie wierzysz, że cię oszukuje itp., to będziesz tak długo nieszczęśliwa, dopóki nie spotkasz kogoś, kogo obdarzysz uczuciem. A czy to nastąpi i kiedy, tego teraz nie wiesz. I dlatego tak trudno jest ci podjąć decyzję. I mnie również – jest to po prostu niemożliwe, żebym mogła ci coś sensownego w tej kwestii poradzić. Mogę jedynie naświetlić ci sytuację. I to też nie wiem, czy wyczerpałam temat.
Przerwałam na chwilę, obie dziewczyny słuchały w milczeniu i to bardzo uważnie.
Ewa odezwała się, ciężko oddychając:
– No tak, to teraz już wiem, dlaczego nie mogę zapytać cię, czy mam wrócić, czy nie – bo ty po prostu nie wiesz. Ale powiedz, gdyby to był twój chłopak i zrobiłby cię tak „w konia”, to co byś zrobiła?
– Ja nie mam takiej sytuacji i jej sobie nie wyobrażam, a nade wszystko, nie mogę uruchomić w tej chwili uczuć, bo ich nie mam dla jakiegoś wyimaginowanego chłopaka. Musiałabym być w twoim położeniu, a nie jestem! Ewo, uspokój emocje, dokładnie przemyśl wszystko, koniecznie zapytaj w jaki sposób doszło do ich związku i dlaczego ten ich związek się rozpadł. To też da ci dodatkową wiedzę i pomoże podjąć decyzję. Ale nie słuchaj nikogo, popatrz w głąb siebie i wybierz rozważnie. Bardzo ci tego życzę. – Mówiłam z naciskiem, ale wiedziałam, że ona tego nie rozumie. Oczekuje prostej odpowiedzi (czy podpowiedzi): „tak” lub „nie”.
Widziałam, jak twarz Ewy posmutniała. Pewnie po całym tym moim wywodzie oczekiwała jednak na jakąś konkretną podpowiedź. A Martyna wyglądała na pobudzoną:
– Słuchaj, to dziękujemy ci – ja już to robię w imieniu Ewy, bo widzę, że ona ciężko myśli… – zwróciła się do Ewy – Może nie masz zdecydowanej odpowiedzi, ale będziesz mogła przemyśleć to, co ci Laurka powiedziała.
– Taaak – zaczęła przeciągle Ewa – oczywiście. Laurka, bardzo ci dziękuję za naświetlenie tego wszystkiego, chociaż rzeczywiście mam teraz ogromny mętlik w głowie.
– Czyli Agata miała rację! – skonstatowałam.
Zaczęłyśmy się śmiać. Ewa zapewne pomyślała podobnie, jak Agata. Ona była w rozterce, targały nią sprzeczne emocje i oczekiwała konkretnej podpowiedzi. Nie potrzebowała jakiegoś uporządkowania, które mnie wydawało się istotne.
**************************************************************************************************
Dziewczyny poszły. A ja zaczęłam rozmyślać, co bym zrobiła w podobnej sytuacji? Mogłam jej jeszcze powiedzieć, że decyzja w rozmaitych sytuacjach zależy też od usposobienia osoby, od jej cech charakteru. I to niezależnie od tych zewnętrznych okoliczności. Czy dziewczyna jest popędliwa czy rozważna? Ta popędliwa szybciej podjęłaby decyzję, bez rozważenia za i przeciw, a później żałowałaby lub nie. Ta rozważna dłużej by rozważała, ale później też by żałowała lub nie. Więc na to samo wychodzi.
Niezwykle ważne okaże się w tej sprawie to, czy dziewczyna bardziej kieruje się w życiu rozumem czy też uczuciem? Rozum i uczucie kłócą się z sobą. Uczucia są – w moim przekonaniu – bezrozumne i mówi się, że dlatego są tak piękne i niesamowite, że „przenoszą góry” – to znaczy, że mają tak wielką siłę. Z kolei rozum jest chłodny, bezuczuciowy, ale to on pomaga nam rozważyć różne warianty i wybrać ten najlepszy. Są ludzie, którzy bardziej kierują się uczuciami, a inni kierują się więcej rozumem.
Najwłaściwsze byłoby złożenie tych obydwu kategorii, ale wiem, że czasami jest właściwsze posłuchać swoich uczuć – zwłaszcza w miłości. Jednakże, dla przyszłości okazuje się, że odrobina rozumu jest wielce przydatna.
Zdaje się, że Martyna więcej z mojego wywodu rozumiała, bo kiwała głową, a później mi to przyznała i dodała, że ona radziła Ewie, aby do niego nie wracała. Martyna była dziewczyną z zasadami i podobnych jasnych reguł oczekiwała od ludzi z otoczenia. Kiedyś, później, gdy zapytałam o Ewę, odpowiedziała ze skrzywioną twarzą:
– Och, tam jest okropnie. Nie wiem, czy oni są z sobą czy nie. Czasem się spotykają, czasem nie… Tam nie ma nic pewnego, wciąż nie mogą sobie ułożyć życia. Między nimi jest jakiś „kocioł” … – nie wiem, jak to nazwać i już przestałam się interesować, bo mnie to denerwowało.
Zatem Ewa nie podjęła tak do końca decyzji: ani wróciła do niego, ani nie wróciła. To znaczy, że nie umiała, nie była w stanie podjąć jednoznacznej decyzji. Wróciła do niego, ale pewnie nie umiała mu całkiem wybaczyć i zapomnieć. A niewykluczone, że i on nie jest już tym samym kochasiem, co przedtem. Coś musiało mu się w Ewie nie podobać, skoro zostawił ją dla innej. Nie wiadomo też, czy to on zostawił tamtą czy może ona jego? Może lepiej w takiej sytuacji rozejść się i dać sobie szansę na nowe związki, bardziej trafne?
Teraz pewnie poradziłabym Ewie minimalnie inaczej. Jeśli go nadal bardzo kocha, to niech wróci do niego. Jenak, koniecznie niech dowie się, dlaczego ją wówczas porzucił i co tak bardzo spodobało mu się w Milenie. Mogłaby ewentualnie coś u siebie skorygować. Byłabym również ciekawa, co Milena myśli o Jakubie i dlaczego się rozstali? Chociaż ona nie byłaby wiarygodna. I jeszcze najważniejsze: musiałaby mu absolutnie wybaczyć, ale do tego potrzebna byłaby jego skrucha i szczere wyznanie na temat związku z Mileną, a nie uciekanie od tematu.
***************************************************************************************
Po jakimś czasie, radzenie innym bardzo mnie rozczarowało. Dlatego coraz mniej włączałam się w rozwiązywanie dylematów innych ludzi. Tym bardziej, że przede mną również życie stawiało wiele problemów, wyzwań i zwyczajnych rozterek, z którymi radziłam sobie lepiej lub gorzej. Sobie poradzić jest trudniej, właśnie ze względu na uczucia – jeśli one wchodzą w grę. Uczucia usypiają rozum i dlatego nie można go należycie wykorzystać. A gdy rozum „dojdzie do głosu”, wtedy uczucia są już raczej w odwrocie, więc „nie ma o co kopii kruszyć”.
Wtedy nie wiedziałam jeszcze tego, co teraz, że zazwyczaj ludzie nie chcą usłyszeć szczerej wypowiedzi. Chcą, aby to było miłe i przyjemne. I przede wszystkim, żeby zgadzało się z ich przekonaniem. Wszystko inne będzie wg nich nietrafne, a nawet głupie, a może i nieuczciwe, kierowane zazdrością, gdyż nie chcemy, aby ktoś inny się ucieszył.
Na pocieszenie powiem, że wydaje mi się, iż człowiek ma gdzieś w sobie jakąś podpowiedź i potrzebuje tylko ją wydobyć. Dlatego lepiej jest odczekać jakiś czas i wszystko dokładnie przemyśleć, o ile nie musi to być decyzja natychmiastowa.
Zob. Rady i porady -1, czyli pierwszy wpis
Zob. też kategorię: Epizody