Po co i dlaczego
Filozofia,  Sylwia pyta

Po co i dlaczego?

Sylwia zapytała: Dobrze jest chyba wiedzieć, co się robi, po co i dlaczego.

Nie postawiła znaku zapytania, przypuszczam zatem, że jest raczej o tym przekonana. Chce jedynie poznać moje zdanie na temat „po co” i „dlaczego”.

„Dobrze (…) wiedzieć, co się robi, po co i dlaczego” – całkowicie się z tym zgadzam, to cenna wartość. Widzę jednak wielki deficyt refleksji wśród ludzi (włącznie ze mną), które towarzyszą podejmowaniu decyzji, dokonywaniu wyborów, a także brakuje refleksji ex post. Tak u mnie, jak i u bardzo wielu ludzi, życie toczy się bez zastanowienia, szybko się dzieje. Wciąż przychodzą nowe zdarzenia, kolejne wyzwania, trudności i przeszkody… I trzeba skupić się na tym, żeby wszystko ogarnąć, nie zapomnieć, przygotować, a jeszcze trzeba dbać o rodzinę i o siebie.

Z tym „co się robi” zdaje się nie ma większego problemu. Chociaż nie rejestruje się tego jakoś w szczególny sposób, chyba, że ktoś pisze pamiętnik lub autobiograficzny blog. Ale już „po co” i „dlaczego” wymaga głębszego zastanowienia.

„Po co” – to wyznaczenie sobie jakiegoś celu (celów), gdy zastanawiam się, po co chcę coś robić (zrobić), do czego jest mi to potrzebne. Cele nie muszą i często nie są wielkie, szczytne, ostateczne. Mogą i są – obok tych dużych – drobne, doraźne, pośrednie i tylko np. dla własnej przyjemności czy satysfakcji. Dobrze jest jedynie uświadamiać to sobie, chociażby dlatego, żeby odróżnić je od tych ważnych. Można zrobić sobie hierarchię celów, gdy jest ich więcej, po to, aby wiedzieć, którym celom chcę poświęcić więcej czasu i zapału.

To wcale nie jest łatwe zadanie. Cele człowiek stawia sobie przez całe życie. Ale jest taki czas, gdy formułuje się te najważniejsze cele życiowe.

Co się robi, po co i dlaczego
Ciekawe, po co foka to robi?

W dość wczesnej młodości stawia się ich znacznie więcej niż w późniejszym dojrzałym czy starszym wieku. I tu jest pewien kłopot, a nawet paradoks. Cele postawione w bardzo młodym wieku, są skażone wielką niedoskonałością lub wręcz źle wybrane (czasem wcale nie sformułowane), a mają one przesądzać o wyborze drogi życiowej.

Dotyczą najczęściej studiów, pracy, małżeństwa, wyboru miejsca na ziemi itp., co przesądza często o całym ludzkim losie. A że nie jest to dogodny moment, wynika z braku wiedzy i doświadczenia, głównie wiedzy o życiu. Co jest naturalne. Jedno i drugie zdobywa się później i to przez całe życie. Dopiero w dojrzałym wieku lub w starości człowiek wie, co powinien był wybrać u progu dorosłego życia. Ale wtedy tej wiedzy nie miał, a wyborów (wcześniej wspomnianych) musiał dokonać właśnie wówczas, a nie w swej dojrzałości.

  • Studia, no cóż, można studiować w dowolnym okresie życia, ale wiadomo, że najlepiej zaraz po szkole średniej z wielu rozmaitych powodów. Na przykład, w młodszych latach wiedza lepiej „wchodzi” do głowy. Młody człowiek ma więcej siły, żeby biegać na rozmaite zajęcia, niekiedy w różnych miejscach miasta. Ponadto studia pozwalają na zdobycie lepszej pracy. Jeszcze gorzej rzecz wygląda, gdy decyzję ma podjąć uczeń po szkole podstawowej, a dotyczącą wyboru zawodu (szkoły zawodowej). Wówczas w dużym stopniu ingerują rodzice, ale młody człowiek i tak chce kierować się wyłącznie swoim upodobaniem. I przyznam, że ma to jakiś sens, przynajmniej dziecko będzie zadowolone i chętniej będzie chciało się uczyć tego zawodu, a w przyszłości go wykonywać.
  • Ale już pracę przesądza poniekąd wybór kierunku studiów (bądź szkoły zawodowej), chociaż jeszcze nie zamyka możliwości zmiany.

  • Jeśli chodzi o małżeństwo, zawierane jest najczęściej w młodym wieku lub wczesno dojrzałym. Można pomyśleć o tym nieco później, ale późne małżeństwo być może zmniejsza szanse na prokreację. Również, ogólnie późniejszy wiek może oznaczać spadek atrakcyjności, co nie ułatwia zadania w doborze współmałżonka.
  • Miejsce, też jeszcze zawsze można zmienić, ale wraz z wiekiem spada potrzeba mobilności i rośnie dezaprobata wobec kategorycznej zmiany zamieszkania.

Niestety często słyszę, jak ludzie dojrzali narzekają, że źle wybrali w młodości, że teraz wybraliby inaczej.

Wprawdzie (mądrzy) rodzice doradzają młodemu człowiekowi, jak powinien ułożyć sobie życie, ale który młody człowiek słucha rodziców! Czasami się jedynie lekko zasugeruje. Inna rzecz to ta, czy rodzice sami wiedzą, co jest lepsze dla ich dziecka. Czy mają rozeznanie w aktualnym świecie, a nade wszystko, czy znają dostatecznie uzdolnienia i pragnienia swojego potomka. Bardzo często widać, jak rodzic „popycha” dziecko w kierunku swoich niegdyś upodobań czy niezrealizowanych celów, nie licząc się z potrzebami swego dziecka.

Czasami rodzice nakłaniają dziecko do wyboru studiów ze względu na łatwiejsze zatrudnienie lub większą pensję. To też oczywiście ma znaczenie, ale w wielu przypadkach zaburza tok życiowy młodego człowieka i późniejszą jego satysfakcję z tego, co robi. Może też prowadzić do odebrania dziecku pasji, której chciało się poświęcić, a to często powoduje smutek i apatię.

Po co i dlaczego
Ci, są chyba dobraną parą?

 

O wyborze współmałżonka, dylematach z tym związanych oraz o pomyłkach można by napisać całą epopeję. Nie jestem pewna czy liczba rozwodów i rozstań w związkach partnerskich przesądza o niewłaściwym wcześniej wyborze. Prawdopodobnie coś o tym mówi, ale jest to znacznie bardziej skomplikowane i wielowątkowe. Jednak i tu przydaje się wiedza życiowa (czyli doświadczenie) oraz wszechstronne poznanie partnera, a nie tylko namiętne uczucie, które jest bardzo piękne, ale może być krótkotrwałe.

I tu już widać, jaki jest problem z wyborem tych pierwszych i ważnych celów. Młody człowiek rzadko kieruje się rozsądkiem, częściej upodobaniem. To normalne w tym wieku. Zresztą pewna spontaniczność w zachowaniu jest ciekawsza niż sam tylko smutny rozsądek. A upodobanie i pasje dodają kolorytu szarzyźnie życia i powinny być poważnie rozważane przy wyborze celów.

Rozsądek, podobnie jak wiedzę i doświadczenie, zdobywa się przez całe życie. Krytycznie nastawiona do siebie osoba nawet w starości uważa, że tego wszystkiego ma za mało. Ale do tego trzeba też mieć dużo mądrości, żeby umieć to dostrzec. Zazwyczaj jest inaczej: człowiek sądzi o sobie, że czego jak czego, ale rozsądku to mu nie brakuje.

Co do ostatniego elementu pytania „dlaczego”, to myślę, że jest to najtrudniejsze zadanie.

Po co i dlaczego
Dlaczego palę papierosy? Czy umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie?

Dlaczego się coś robi? Dlaczego zrobiłam to albo tamto; dlaczego tak się zachowałam lub inaczej?
Analiza wyrażenia „dlaczego” (ujętego w tym kontekście) wymaga przede wszystkim pewnego przygotowania, wiedzy o psychice człowieka, o motywach jego działania. Trzeba połączyć rozmaite niekiedy zdawałoby się odległe nitki życia i przeżycia, znać mechanizmy ludzkiego zachowania w różnych odmiennych sytuacjach itp., itd.

Człowiek myślący zadaje sobie pytanie: dlaczego ja to robię? I odpowiada sobie lepiej lub gorzej. Znajduje jakieś powody popychające go do takiego a nie innego rodzaju działania, zachowania, takiej czy innej postawy. Odpowiedzi mogą być fragmentaryczne lub pełniejsze i to już jest wielki sukces. Częściej chyba jednak ucieka się od zadawania takich pytań, na które trudno udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi. Pytania takie często wpędzają człowieka w rozdrażnienie lub zakłopotanie, uświadamiając bezsilność albo własną niedoskonałość. A przecież człowiek chce przynajmniej z siebie być zadowolony, skoro tak rzadko może podziwiać inne osoby. Chciałby siebie akceptować: to jaki jest i kim jest.

Niekiedy zastanowienie się nad pytaniem, „dlaczego ja to robię”, prowadzi do zaniechania jakichś działań, już podjętych kroków i wycofanie się z niezbyt dobranych ścieżek. Jednak jeśli ktoś prawidłowo odpowie sobie na to pytanie i dowie się, dlaczego robi to albo tamto, a czegoś innego zaniechał, to może świadomie dokonać korekty w jedną lub drugą stronę. Jednocześnie poznaje lepiej siebie, a to ważne w podejmowaniu kolejnych decyzji i dokonywaniu wyborów.

Chcę zaznaczyć, że są poważne pytania „dlaczego” w stosunku do ważnych spraw. I to o nie mi właśnie chodzi, a nie o drobne pytanie „dlaczego”, skierowane do zupełnie mało istotnych spraw. Na przykład, „dlaczego założyłam ciepły sweter?”, odpowiadam: było mi zimno, nie chcę się przeziębić.

Pytanie, „dlaczego coś robię”, jest łatwiejsze dla tych, którzy znają siebie lepiej, którzy zastanawiają się i analizują swoje poczynania. Ci, co nie rozważają siebie, nie zastanawiają się nad żadnymi swoimi czynami, ale „pędzą” po prostu do przodu lub też uważają, że takie obciążenia nie są im potrzebne, pytań tego typu nie zadają sobie wcale. Głębsze refleksje nad swoim życiem uważają za zbyt uciążliwe i niepotrzebne, a czasem za wręcz hamujące ich wyścig po jakiś iluzoryczny sukces.

Powyżej odniosłam się do wyrażenia „dlaczego” w kontekście własnych wyborów.

Ale pytanie „dlaczego” stawia się też w tym najogólniejszym sensie. Dotyczy ono najważniejszych spraw, najistotniejszych rzeczy w świecie i w życiu człowieka.

Powszechnie uznaje się, że nauka odpowiada (ma odpowiadać) na pytanie: jak, w jaki sposób? Natomiast na pytanie „dlaczego” odpowiada filozofia. To znaczy takie ma zadanie, między innymi.

Natomiast problematyką, dlaczego człowiek jest taki lub inny, dlaczego zachowuje się w pewien sposób próbuje odpowiedzieć psychologia. Z większym lub mniejszym powodzeniem.

Z kolei na ogólne pytanie „dlaczego”, które dotyczy człowieka, jego życia, rzeczywistości nas otaczającej i świata oraz rozmaitych mechanizmów panujących na ziemi – odpowiada lepiej lub gorzej właśnie filozofia.

Filozofowie uważają, że jest to trudne wyzwanie i dlatego nie udaje się odpowiedzieć na wszystkie pytania nurtujące człowieka w sposób dla każdego zadowalający. Niekiedy są to odpowiedzi szczątkowe lub zdarzają się również wyjaśnienia zupełnie nietrafne. Często filozofowie pomijają nazbyt aporetyczne zagadnienia, żeby po prostu nie ugrzęznąć w jakimś totalnym zagmatwaniu.

Wydaje mi się, że niektórzy filozofowie udzielają jedynie bardzo ogólnikowych odpowiedzi, ale te nie satysfakcjonują dociekliwego czytelnika – odbiorcy – ucznia. Trzeba pamiętać, że filozof sam bardzo często dopiero poszukuje odpowiedzi na jakieś nurtujące go pytanie, a nie, że już ma gotową odpowiedź. Czasami wielu odpowiedzi na trudniejsze pytania szuka się przez całe życie i nie znajduje się wyjaśnienia.

Bywa i tak, że wyjaśnienie jakiegoś filozofa nie trafia do niektórych ludzi, a do innym owszem. Pewna konkretna odpowiedź zadowala samego filozofa i to znaczy, że on znalazł, odkrył w sobie odpowiedź na jakieś pytanie. Jednak innym takie wyjaśnienie może nie pasować, nie odpowiadać. Należy brać pod uwagę niezwykłą trudność w dochodzeniu do jakiejś prawdy – i jak wcześniej napisałam, można tej prawdy nie odkryć nigdy.

  • Na temat „dlaczego” zamierzam napisać osobny większy fragment, gdyż treść będzie się łączyła z innym jeszcze istotnym zagadnieniem.
  • Drugi temat na osobny wpis, to wybory i decyzje  czym są skażone, czym ograniczone i jak to wpływa na dalsze losy człowieka.

Zob. inne wpisy w Kategorii: Sylwia pyta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *