O wszechmocy Boga
Rozważania religijne

O wszechmocy Boga. „Oni nie chcą”

O wszechmocy Boga. „Oni nie chcą” 

Obrazek: Raj na ziemi
Drugie przesłanie
Dziennika Gabrieli Bossis, świeckiej osoby, Francuzki, z książki „On i ja”. Zob. pierwsze: Dusza zapala się od duszy

137, 30.06.1937 r. Gabriela pisze:

W tramwaju

Powiedziałam Mu: Proszę rozpal miłością wszystkich, którzy są w tym tramwaju.

Odpowiedział ze smutkiem. „Oni nie chcą”.

  • Bóg jest wszechmocny. Ale nie może uczynić dla człowieka wszystkiego, co (czego) by chciał?
  • Czyli nie może uczynić dla niego każdego dobra? A to by znaczyło, że i każdego zła?
  • Jeśli proszę Boga, żeby odsunął ode mnie jakieś zło, cierpienie, żeby odmienił mój zły los na lepszy, to też nie może tego zrobić?

Przyznam, że mocno mnie to zdziwiło i trochę zasmuciło – jeśli to jest prawda.

Nie ukrywam, że sama forma zwrócenia się do Pana Jezusa jest – jak dla mnie – zbyt bezpośrednia, jak do kolegi czy do męża. Coś w rodzaju: Franek, proszę napal w piecu, bo zimno. Ale ta prośba Gabrieli brzmi, jeszcze nieco gorzej: jak jakiś kaprys. Nie ma tam czy mogę Cię Panie Jezu prosić”? A fragment: tych, „którzy są w tramwaju”, to jakby jakaś zabawa, jakby chciała się przekonać, czy Jezus jest na jej zawołanie? Odpowiedź jest smutna i negatywna, jeśli oczywiście jest prawdziwa.

Po pierwsze, jeśli Gabriela rzeczywiście słyszała głos Pana Jezusa, a po drugie, jeśli rzeczywiście Pan Jezus jej to powiedział.

Do tej pory myślałam i nie tylko ja, również wielu ludzi wierzy w to, że Bóg zawsze chce spełnić nasze prośby, ale nie zawsze „mieszczą się” w Jego zamysłach; że nie zawsze są zgodne z Jego Wolą. Ludzie chcą w to wierzyć. Chociaż wydawało mi się, że i to jest nieco dziwne i tajemnicze: dlaczego Bóg, który jest samym dobrem nie chce dla nas ludzi też samego dobra, ale zsyła na nas rozmaite plagi.

A co to znaczy, że moje prośby nie są zgodne z Jego Wolą?

O wszechmocy Boga
To nie jest tramwaj, w którym jechała Gabriela (w 1937r.), ale ludzie być może podobni???

Zdaję sobie sprawę z tego, że my, ludzie prosimy o rozmaite rzeczy. O to, co akurat jest nam potrzebne – zdrowie, mieszkanie, wykształcenie, praca, potrzeby osobiste itp. Czyli prosimy np. o rzeczy materialne, zabezpieczające naszą egzystencję tu na ziemi, ale też prosimy o rozwój duchowy i umysłowy (niektórzy stosują je jako zamienniki), o przebaczenie win i o to, żeby Bóg nas nie opuścił. A ktoś nam powie, że to może nie być zgodne z Wolą Boga. Ale dlaczego, zastanawiam się.

Wola Boga jest dla mnie nieodgadniona i niepojęta. Jeśli jednak trwam w przekonaniu, że Bóg jest Istotą doskonałą, czyli doskonale dobrą, życzliwą i wszechmocną, to chyba mógłby wysłuchać moich żarliwych próśb i mi pomóc? Kołacze mi się taka nieśmiała myśl… A jednak tak się nie dzieje.

Los człowieka jest bardzo zagadkowy. Nie wiem, dlaczego jedni są szczęśliwi (przynajmniej tak uważają), a drudzy nie, czują się nieszczęśliwi. Dlaczego jedni o nic nie zabiegają, nie troszczą się – a mają to, czego chcą i jeszcze więcej. Nie wiem, dlaczego niektórzy ludzie bardzo Boga proszą o coś najważniejszego w ich życiu, np. o wyzdrowienie, ale tego nie otrzymują? Jednak zdarza się, że Bóg wysłucha czyichś próśb i pomoże komuś w tym, o co akurat prosił. Od czego to zależy? Nie wiem… Zupełnie nie wiem.

Tu wytłumaczenie nie jest proste, a właściwie to chyba niemożliwe. Sprawa jest przede wszystkim wielowątkowa. Najpierw musiałabym odpowiedzieć sobie na pytania:

Chociaż gdy pomyślę, co by było, gdyby Bóg spełniał wszystkie prośby ludzi, choćby tylko tych wierzących głęboko, ludzi prawych – to świat wyglądałby niewyobrażalnie inaczej. Prawie, jak raj. Przynajmniej lokalnie.

A przecież jesteśmy na ziemi, a nie w Niebie. Sama sobie coś tłumaczę i niby rozumiem, ale właśnie – „niby”.

  • Czy wolno, czy należy zwracać się do Boga i prosić o cokolwiek?
  • Czy jeśli już się zwrócę do Boga, to On mnie słyszy? Przecież w tym momencie może zwracać się do niego bardzo wiele osób, nawet milion?
  • A jeśli mnie słyszy, to czy spełniam warunki osoby zasługującej na wysłuchanie? Mam na myśli: moją wiarę, mój charakter, postawę (czy jestem dobrym czy złym człowiekiem), moje przeznaczenie (które być może otrzymałam w momencie narodzenia), wreszcie mój szacunek i miłość do Boga, czy są dostateczne, abym mogła być wysłuchana?
  • Czy Bóg słucha każdej osoby, niezależnie od siły jej wiary oraz od usposobienia tej osoby (np. czy to jest złoczyńca, czy dobry człowiek)? Czy człowiek z paskudnym charakterem bywa tak samo wysłuchany (traktowany), jak ten pozytywny?

  • Czy o wszystko można Boga prosić? Ludzie proszę o to, co im jest akurat potrzebne, ale są to rozmaite rzeczy: pierwszej potrzeby materialne i niematerialne, ale też i być może rzeczy zbytkowne i niemoralne. Może też są to sprawy zanoszone w nieodpowiednich okolicznościach, np. złodziej prosi o to, aby udało mu się uciec i uniknąć kary?
  • Czy nawet w małych kłopotach można zwracać się do Boga, czy dopiero w cierpieniu, zagrożeniu? A jeśli komuś w miarę dobrze się wiedzie, to czy może prosić jeszcze o coś luksusowego?
  • Na koniec (choć pytań może być jeszcze wiele) zapytam: czy w ogóle trzeba prosić Boga o cokolwiek, jeśli mówi się, że Bóg i tak wszystko o nas wie i wie, czego nam potrzeba. Jeśli uzna to za stosowne, to nam to da, a nasze skamlanie nic nie pomoże.

W odniesieniu do tej ostatniej wątpliwości nasuwają się rozmaite uwagi, myśli.

  • O wszechmocy BogaJedna jest taka, że „proście a otrzymacie”. Tylko wierzcie. Tu nie wiem dokładnie, czy chodzi o wiarę w Boga, czy tylko w to, że otrzymam.
  • Inna mówi, że proście o wszystko, a jeśli będzie zgodne to z Wolą Bożą – otrzymacie.
  • Ale jest też przekonanie, że prosić można Boga o wszystko (albo tylko o rzeczy najważniejsze), ale nie należy oczekiwać (tzn. nie powinno się być pewnym), że to otrzymamy. I nie obrażać się na Boga, że nie daje nam tego, o co tak żarliwie prosimy.
  • Jest też bardzo pesymistyczna opinia na ten temat: nie należy prosić Boga o cokolwiek, bo i tak tego nie otrzymamy. A to, co otrzymujemy i tak byśmy dostali.

Człowiek, który bardzo prosi o coś ważnego dla siebie lub swoich bliskich i nie otrzymuje tego, popada w frustrację. Myśli: albo Bóg mnie nie słyszy albo nie chce słyszeć – i być może sama sobie na to zasłużyłam albo nie insteresuje się nami i światem (deizm).

Być może los ludzki jest od początku do końca przesądzony (luterańska predestynacja), a być może dlatego, że Bóg ma nas „gdzieś” i nie interesuje się sprawami ludzi. Nie obchodzi Go to, czy ktoś cierpi, czy jest nieszczęśliwy. Tak mówią najczęściej ci, którzy przeżyli koszmarny czas (wojna, nieusprawiedliwione więzienie, tułaczka, dramaty rodzinne, osobiste). Ale to są ci ludzi, którzy jednak wierzą, że Bóg istnieje.

Na koniec muszę wspomnieć o licznej rzeszy ludzi przyjmujących nieistnienie Boga – Istoty Nadprzyrodzonej, Idealnej, Absolutu – stwórcy świata. I oni nie mają powyższych wątpliwości.

O wszechmocy Boga 

„Oni nie chcą” sugerować by mogło, że człowiek ma jakąś siłę, na którą Jezus, Bóg nie ma mocy! Nie może zadziałać. Jeśli popatrzę na społeczeństwa, na pojedynczych ludzi, to muszę uznać to za zgodne. Że tak jest. Ale jeśli spojrzę w głąb mojej duszy, to mam przekonanie, że Bóg wszystko może, ale świat jest tak, a nie inaczej urządzony. Tylko dlaczego jest w taki sposób urządzony? Tego nie wiem.

Nie wiem, dlaczego musi istnieć Dobro i Zło? W tym tkwi jakaś ogromna zagadka. Z problemem Dobra i Zła próbowano się uporać od początków chrześcijaństwa, a nawet dużo wcześniej. Ciekawą interpretację powyższych kategorii przedstawił św. Augustyn, Biskup z Hippony. [Materiał jest dość obszerny, dlatego wkrótce zrobię osobny wpis].

To jest też pytanie o Wszechmoc Boga.

Zawsze mówi się o wszechmocy Boga. To jakby conditio sine qua non Istoty Boskiej. A z tego krótkiego zdania wynikałoby, że jeśli człowiek czegoś nie chce, to Bóg nie może tego uczynić. Może jednak nie dotyczy to wszystkich aspektów woli człowieka, a tylko jego wiary (i miłości do Boga) lub nie. A to by znaczyło, że wiara jest dana człowiekowi na jakichś innych zasadach niż pozostałe dobra.

Jednak to „oni nie chcą”, a więc Pan Jezus ich nie zmienia (nie rozpala ich miłością do Boga), może oznaczać, że mógłby, ale nie chce zrobić tego z jakichś powodów? Może tutaj ma zastosowanie maksyma, że człowiek otrzymał rozum i wolną wolę? [Ja jednak podchodzę do tego dość pesymistycznie, że człowiek ma mało rozumu (za mało) i jego wola jest nie bardzo wolna]. [Zob. 3 wpisy: Zło radykalne – Immanuel Kant 1, 2, 3]

W koncepcji luterańskiej (którą obecnie opracowuję) człowiek rodzi się z określoną predestynacją (przeznaczeniem) do zbawienia bądź nie. Czy fakt otrzymania wiary jest w niej zawarty? To oczywiście konfesja protestancka, a nie katolicka, gdzie mówi się o łasce odnawialnej.

Tymczasem, zob:
Jak można wierzyć w Boga
Utylitarystyczna koncepcja hedonizmu
Tolerancja zamiast prawa
Jaka jestem? Ocena a opis
Jezu Chryste: Czy ludzie są z natury dobrzy, czy źli?
Trzy panny: nadzieja, radość i miłość
Podobne przyciąga podobne. Czy to prawda?
Racja i słabość

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *