
O sobie
O sobie powiedzieć coś sensownego…
To najtrudniejsze zadanie… Zatem, niech mówią obrazki!
i ten króciutki wiersz, a później może jeszcze coś dopiszę.
Nie mogę mieć ćwierć, pół,
czy nawet trzy czwarte.
Muszę mieć całość!
Tylko to jest coś warte!
Nie umiem ani lubię siebie określać.
Powiedzieć o sobie „coś”,
to nie wszystko…
Przyznam się więc:
jestem maksymalistką!
Drzeworyt Flammariona: „Kres ziemi” lub „Średniowieczny uczony”. Jest to ilustracja nieznanego autora z okresu średniowiecza zamieszczona w 1888 r. w pracy Camille Flammariona (stąd jej nazwa) pt.: L’atmosphère: météorologie populaire. Ilustracja przedstawia średniowiecznego uczonego – misjonarza, który dotarł do „kresu ziemi”. To znaczy do miejsca, gdzie „niebo styka się z ziemią” i zajrzał poza sferę niebieską. Zobaczył tam tajemnicze Empireum (wg Dantego Alighieri, w Boskiej komedii, było siedzibą Boga), czyli można powiedzieć – poznał cały Wszechświat.
Jabłko… To przebogata symbolika.
1.
Najpierw kojarzy się ze smacznym owocem, uprawianym w naszej szerokości geograficznej, i tak bardzo popularnym w Polsce. Produkując ponad 3 mln ton jabłek w ostatnich latach, Polska znalazła się na trzecim miejscu w świecie i na pierwszym w Europie.
2.
Następnie, ludziom religijnym, chrześcijanom, a nawet niewierzącym jabłko kojarzy się z pierwszą parą biblijnych przodków – Ewą i Adamem: Ewa, kuszona przez węża, zerwała jabłko z zakazanego drzewa, skosztowała owoc i poczęstowała nim także Adama. Ale niektóre źródła podają, że nie było to jabłko, tylko figa! Figi były w Edenie (Ogrodzie Rajskim) najbardziej popularnymi owocami, a jabłka prawdopodobnie nie były wówczas uprawiane w tej części świata. (Chodzi o Bliski Wschód). Może to jest bliższe prawdy, ponieważ to liście figowe pierwsza para zerwała z drzewa, aby zakryć swoje miejsca intymne.
Odmiany uprawne jabłoni ludy koczownicze przeniosły do Palestyny ok. 4 tys. lat temu z Kaukazu i Azji Mniejszej, gdzie prawdopodobnie były uprawiane już od ponad 6 tys. lat. Zatem spożycie jabłka byłoby niemożliwe, przyjmując pojawienie się człowieka na ziemi ok. 200 tys. lat temu. I oczywiście, gdyby przyjąć, że ci pierwsi ludzie pojawili się właśnie w ten sposób, tzn. zostali stworzeni przez Boga w krainie Eden, gdzieś na Bliskim Wschodzie.
Chociaż w pewnym miejscu w Biblii mówi się, że Eden (nazwa mezopotamska oznaczająca równinę, pustynię), który Bóg zapełnił roślinnością, stając się przepięknym Rajskim Ogrodem, obfitował w przeróżne drzewa. Drzewa „miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące” [Rdz 2,8], ale jabłoni oczywiście mogło nie być(?). Zresztą nie ma potrzeby forsowania jakiegoś konkretnego owocu, który został spożyty przez nieposłusznych pierwszych ludzi. Po pierwsze, Biblia mówi o spożyciu „owocu”, nie podając nazwy jego gatunku [Rz 3,1-13], a drzewo nazywane jest przez Boga „drzewem poznania dobra i zła” [Rz 2,15]. Po drugie, nie chodzi o to jaki owoc został spożyty, ale o sprzeniewierzenie się woli Boga. Jeszcze inną rzeczą jest sposób odczytywania Biblii.
3.
Jabłko jest obecne w licznych mitach i legendach oraz w baśniach.
Najpopularniejsze to:
- jabłka Hesperyd (zerwanie złotych jabłek było jedną z prac Heraklesa),
- jabłka Atalanty (złote jabłka rzucał pod nogi Atalanty pretendent do jej ręki),
- jabłko niezgody bogini Eris (która rzuciła złote jabłko w konkursie dla najpiękniejszej),
- jabłko Wilhelma Tella (który wg legendy szwajcarskiej, za karę miał łukiem strącić jabłko z głowy własnego syna),
- jabłko Newtona (spadające jabłko z drzewa wprost na głowę uczonego, miało doprowadzić do odkrycia prawa powszechnej grawitacji).
4.
Jabłko może symbolizować też „owoc pracy”: ukończony projekt, pracę naukową, sukces zawodowy; czasami mówi się, że filozofia, to kwiat, a nauka, to owoc. A dlaczego właśnie jabłko, a nie inny owoc? Może dlatego, że jabłka, to najbardziej powszechne, żeby nie powiedzieć pospolite owoce. Prawdopodobnie spożywane w największej ilości i znane chyba na całym świecie. Jabłko jest też symbolem grzechu, płodności, urodzaju, miłości i erotyki, władzy królewskiej i in.
Thai (czyt. Czaj): pies, który „mówił”
I był rzeczywiście taki pies, jak widać na zdjęciu (już odszedł kilka lat temu ze starości), syberian huski.
Był duży, dorodny, dostojny i w ogóle nie szczekał, a ponadto był niesłychanie mądry. Rozumiał mowę ludzi (prawdopodobnie poszczególne wyrazy), bez trudu odgadując o kim się mówi, czyli znał imiona. Na przykład, gdy mówiło się o mamie (np. co robi mama?), biegł do mamy, gdy mówiło się o tacie, biegł do taty, a gdy np. ktoś zapytał: gdzie jest Adaś?, szukał po domu Adasia i go znajdował. Gdy Adasia nie było w domu, biegł pod drzwi i „mówił” coś swoim dziwnym głosem, jakby chciał poinformować, że on wyszedł. Rozumiał słowa dotyczące jedzenia, picia, wyjścia na spacer i wiele innych.
Gdy ktoś wspomniał o spacerze w rozmowie, że trzeba wyjść z psem, Thai biegł do przedpokoju i trącał nosem smycz (a było to coś w rodzaju uprzęży), a potem do drzwi i znów do ludzi, próbując wyczuć, kto z nim wyjdzie. I zawsze wiedział, kto to będzie.
A gdy wracał ze spaceru, z Adamem, a mama pytała nie Adama, lecz Thai’a: „no, jak było na spacerze?”, to Thai „odpowiadał” i długo „opowiadał”, modulując głos, To były jakieś pomrukiwania, przeciągłe delikatne i ciche wycie (to trudno nazwać, łatwiej powtórzyć). Gdy mama pytała dalej: „tak?”, „co ty powiesz”, „no proszę, proszę”, „coś takiego!”, to on dalej „opowiadał” niesamowicie modulując głos, przeciągle „ciągnął” głosem, jakby śpiewał, nadając mu też różną dynamikę. Cieszył się przy tym bardzo, że ktoś z nim rozmawia. Nawet przez telefon można było go pozdrowić; gdy przyłożono mu słuchawkę do ucha, wówczas Thai reagował głosem, uroczo mrucząc.
Na każde inne pytania, zaczynał coś śpiewnie „odpowiadać” i kręcił przy tym głową. Wyglądało to tak, jakby za wszelką cenę chciał coś zrozumieć lub powiedzieć, że rozumie. Był to popisowy numer, gdy ktoś przychodził w odwiedziny; wszyscy byli zachwyceni i zadziwieni.
Innym popisowym numerem było schowanie jakiegoś smakołyku, najbardziej lubił szynkę lub wędlinę (w pożywieniu otrzymywał odpowiednią karmę), którą tata uprzednio gdzieś chował i następnie mówił: schowałem coś dla ciebie, szukaj, szukaj! Wtedy Thai biegał szybko, obwąchując różne miejsca w domu, i zazwyczaj niezwykle szybko znajdował.
Pewnego razu przyjechali krewni, bardzo sympatyczni ludzie, których Thai od razu polubił. W ogóle lubił towarzystwo i cieszył się, gdy było więcej ludzi. Nie znosił być sam, to było niemożliwe, aby zostawić go samego w domu, bo wtedy niesamowicie żałośnie wył. To nie tyle było głośne wycie, co takie skarżące się. I oczywiście poszarpał jakąś odzież, dywan, powywracał coś itp.
Gdy nadszedł czas wyjazdu i krewni zaczęli się pakować, Thai od razu „zwietrzył” co się dzieje i próbował temu zapobiec. Biegał i siadał przed każdym z gości, wyciągając do niego pysk, z uszami położonymi wzdłuż głowy, z bardzo proszącymi oczami i cichutko coś mruczał ze smutkiem. To był okropny widok, ponieważ trudno było wytłumaczyć psu, że tak być musi. Oczywiście Thai był na dworcu, i żegnał krewnych, tak, jakby był pełnoprawnym członkiem rodziny.
Zobacz moje Kategorie umieszczone w bocznym pasku lub MENU. Zob. też tematykę strony (także z MENU).
18.08.2017