
O granicach transplantacji (Tr5)
O granicach transplantacji
Problem skracania życia – eutanazji, budzi najwięcej emocji, zwłaszcza wśród duchowieństwa (głównie Kościoła Katolickiego) i ludzi głęboko wierzących. Znacznie mniej oprotestowane są techniki wydłużające życie. Jednakże, któż może zaręczyć, że rozrusznik serca na przykład czy transplant, nie jest już ingerencją „w sprawy Boga”? Nie mówiąc już o „hodowli” tkanek i narządów, zapłodnieniu in vitro itp. Te ostatnie techniki są zdecydowanie bardziej kontrowersyjne (obok rzecz jasna aborcji, klonowania i wszelakich manipulacji kodem genetycznym) niż transplantacja narządów. Tradycyjne normy etyki medycznej nie zawierają niestety wskazówek, jak należy oceniać te nowe cuda medycyny oraz jaką postawę przyjąć wobec nowości w tej dziedzinie. Zaskakują one lekarzy, ale przede wszystkim pacjentów i społeczność ludzką, a więc potencjalnych biorców nowoczesnych technik terapeutycznych.
Jakiekolwiek przyjmie się rozwiązania powyższych kwestii, zawsze będzie budziło to czyjś sprzeciw.
Jakie kryteria zatem ma zastosować lekarz podejmując decyzje w sprawie chorego? Etyka medyczna, a w szczególności deontologia lekarska, jest wysoce niedoskonała. Kierowanie się zaś systemem własnych wartości przez lekarza może być niewystarczające i budzić nieufność.
Uwikłanie nauki w etykę i filozofię w ogóle, także w teologię, zwłaszcza moralną – „rozwikłał” (negatywnie) w XIX wieku pozytywizm. Zwłaszcza jego radykalny następca – neopozytywizm, wytyczając linię podziału między nauką a pozostałą twórczością człowieka, w tym etyką1Zgodnie z tym podziałem należy przede wszystkim oddzielić wiedzę naukową od wiedzy spekulatywnej, a za taką uważano filozofię z metafizyką na czele oraz teologię. Jednakże wobec narosłych w medycynie problemów budzących moralne kontrowersje, dostrzega się konieczność rozwijania wiedzy etycznej dla potrzeb nauki. A zwłaszcza do zastosowań nauki w służbie człowieka.
Etosowi ułatwiania życia ludzkiego przeciwstawia się etos granicy (ethos – gr. – przyjęty w danej społeczności styl życia i hierarchia wartości). Opozycja powyższa prowadzi do pytania, czy powinno się przyjmować bez ograniczeń zawsze i wszystko to, co czyni życie wygodniejszym? Czy może warto wytyczyć dla działań ludzkich nieprzekraczalne granice, które w dalszej perspektywie okażą się korzystne dla człowieka.
Stawiane jest też pytanie, czy ciało ludzkie jest własnością człowieka czy też darem od Boga?
Odpowiedź bowiem na to pytanie przesądza o wprowadzeniu odpowiedniego ustawodawstwa.
- Opowiedzenie się za pierwszą opcją pozwala np. na klonowanie i bezwzględne pozyskiwanie narządów do transplantacji. Pozwala także na dysponowanie swoim ciałem wedle własnego uznania (możliwe są w tym wypadku wszelkiego rodzaju eksperymenty medyczne).
- Przyjęcie opcji drugiej (w Polsce i większości krajów europejskich) może pociągać za sobą pewne ograniczenia w zakresie transplantacji. Ponadto, zakaz klonowania osoby ludzkiej i prowadzenia niektórych eksperymentów na ciele ludzkim.
Znany jest antagonizm obydwu stanowisk, który nie po raz pierwszy prowadzi do zderzenia dwóch odmiennych kultur – kultury ducha i kultury materii. Kultura ducha przestrzega przed przeszczepem bez granic. Uświadamia również, że to, co można czynić nie równa się temu, co czynić wolno. Pod koniec XX w. ukonstytuowała się specjalna gałąź wiedzy – bioetyka. Zajmuje się ona problemami pogodzenia współczesnych wyzwań z etyką, nie tylko zresztą w obszarze medycyny.
Przekonanie, że życie ludzkie jest darem od Boga, prowadzi do wniosku, iż życie jest święte.
Przyjęty w religii stereotyp o tzw. świętości życia zamazuje nieco obraz rzeczywistości. Nie zawsze dostrzega się „świętość życia” w pojedynczym człowieku. Czasem traktuje się je jako twór oderwany od istoty ludzkiej. Można by paradoksalnie powiedzieć, że wówczas – „życie żyje swoim życiem”. Teza o świętości życia często jest nadużywana, ma ona bowiem większą wagę w ideologii niż w praktyce. Stosowana jest wtedy, gdy chce się coś oprotestować, a mniejszą rangę ma w zwykłych codziennych stosunkach międzyludzkich. Jednakże dar życia z pewnością niesie z sobą coś niezwykłego, nawet – świętego. A zatem idea ta powinna być podstawą stosunków międzyludzkich. Skoro życie jest święte, to każdy, kto jest nosicielem tegoż, powinien być z jednakową godnością traktowany. Powinien mieć te same prawa, być równy wobec innych itp. A rzeczywistość wygląda raczej karłowato w porównaniu z hasłami, jakie się głosi. Należałoby raczej dołożyć starań, aby:
- zminimalizować niepotrzebną lub niepożądaną śmierć, np. na wojnie;
- zwiększyć bezpieczeństwo pojedynczych osób i zbiorowości ludzkich;
- bardziej zdecydowanie przeciwdziałać przejawom naruszania prawa do życia i innych praw człowieka;
- przeciwdziałać spychaniu ludzi na margines bezdomności itp.
Trudno jest dostrzec świętość życia w opuszczonym, chorym i bezdomnym człowieku. Chodzi o to, że jego życie nie jest wcale mniej wartościowe od życia zamożnego człowieka, realizującego z powodzeniem swoje cele i marzenia.
Jednakże my wszyscy, którzy pozwalamy, aby w naszym otoczeniu, kraju, na naszym kontynencie itd. ludzie żyli poniżej godności człowieka, odbieramy „życiu” jego świętość.
Powracający w dyskusjach temat ratowania życia w drodze stosowania nowoczesnych technik medycznych, pociąga za sobą także problem dostępu do nowych sposobów leczenia. Zapotrzebowania na usługi medyczne wciąż rosną i znacznie przewyższają możliwości ich zaspokojenia. Wobec tego rodzi się pytanie, jak dystrybuować dostęp do tego rodzaju usług.
- Czy skupić się na pojedynczych przypadkach, wymagających wysoko wyspecjalizowanych i kosztownych technik medycznych? Czy raczej ułatwić dostęp do tańszych środków terapeutycznych większej liczbie potrzebujących.
- Czy właściwszym jest, aby nieliczni żyli dłużej? Czy też raczej zafundować np. aparaturę diagnostyczną dostępną szerokim kręgom, a także dofinansować działalność prewencyjną.
************************************************************
Współczesny człowiek uparcie wypiera się posiadania duszy. Skazany jest zatem na wielość rozmaitych poglądów i na wieczne poszukiwania odpowiedzi na pytanie:
Co sprawia, że pomimo wielu zauważalnych zmian somatycznych i psychicznych, w różnych momentach życia, człowiek jest jedną i tą samą osobą? |
Hipoteza materialnej duszy – produktu neuronów, nie została na razie szeroko podchwycona. Jest to teoria całkiem nowa i jest wielce wątpliwe, że zostanie empirycznie udowodniona. Wątpliwe też jest, czy człowiek tego rodzaju rozwiązania właśnie oczekuje. Byłoby to rozwiązanie wprawdzie w majestacie nauki, ale homo sapiens zostałby strącony z piedestału istoty wyższej, o czym jest święcie przekonany.
Na zakończenie odniosę się do postawionego tytułu: o granicach transplantacji.
Nie wskazuję jednoznacznie i zdecydowanie, gdzie są te granice lub gdzie powinny się znajdować. W sposób naturalny wyznaczane są przez same możliwości medycyny. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że granice te nieustannie się przesuwają. To, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu było nie do pomyślenia i nie do przyjęcia, obecnie jest często akceptowane. Zmienia się zatem odbiór społeczny nowatorskich metod leczenia. Czasowo więc granice te wyznacza poziom nauki i w szczególności medycyny.
Względy moralne i religijne nie są w zasadzie brane pod uwagę, mimo sprzeciwu środowisk kościelnych i bioetycznych oraz rozmaitych organizacji prohumanistycznych. Apele o rozwagę oraz postulaty o dyskusje w sprawie kształtu przyszłej medycyny nie są słyszalne prawie wcale przez uczonych. Obawy przed wymknięciem się transplantacji spod kontroli i ewentualną degenerację gatunku traktuje się często jak zabobony lub za rodzaj zacofania.
Pisząc zatem o granicach transplantacji, nie chcę orzekać, że są one sztywno wyznaczone przez to czy owo lub że powinny przebiegać w tym lub innym miejscu. Nauka (w tym wypadku: medycyna, biologia, genetyka) nigdy nie stoi w miejscu, przekraczając nieustannie wiele granic. Przesuwa je z wolą społeczeństwa lub wbrew tej woli (głównie środowisk religijnych, etycznych). Także i w tym zakresie, patrząc na drogę, jaką przebyła transplantologia widać, że nie ma barier dla nieograniczonych przeszczepów. Jedyne co stwarza (tymczasowe) ograniczenia, to poziom rozwoju medycyny, no i oczywiście względy finansowe.
Najczęściej tzw. oczekiwania społeczne formułują elity biznesu i polityki, ludzie zamożni itp. Szeregowego obywatela – potencjalnego pacjenta do przeszczepu np. głowy – nikt jednak nie pyta, czy nie wolałby, aby wyleczyli mu najpierw katar, zanim przeszczepią jego głowę |
Usprawiedliwieniem dla nauki są oczekiwania społeczne i dążenie do uczynienia ludzi szczęśliwymi.
Powstaje też pytanie, jaki jest sens przeszczepiania mózgu, skoro jest tak wiele niewiadomych. Ktoś powie, że sens działania polega na tym, że jest na nie zapotrzebowanie. Warto jednak, by szerokie kręgi społeczne wespół ze środowiskiem lekarskim pilnie zajęły się wytyczaniem kierunku, w jakim powinna rozwijać się medycyna. Wiadomo, że medycyna pragnie pozbyć się chorób jako źródła cierpienia i zagrożenia życia. Jest to naturalne dążenie, powszechnie akceptowane. Uważać trzeba jedynie, aby w tym dążeniu nie zabrnąć w ślepy zaułek i nie zburzyć niepowtarzalnej tożsamości istoty ludzkiej.
Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne – pisał św. Paweł w 1. Liście do Koryntian [6,12].
Z tego co wolno i co jest możliwe do zrobienia, należy wybrać to, co jest pożyteczne dla człowieka. I to nie na krótką metę dla pojedynczej osoby, ale dla rodzaju ludzkiego w ogóle.
Zważywszy na fakt rozlicznych interpretacji tożsamości osobowej i prowadzonych analiz w tym zakresie oraz na błyskotliwy rozwój nauki, w tym transplantologii, a także intensywnych badań mózgu, zarysowany punkt widzenia nie jest oczywiście gotową koncepcją, lecz co najwyżej koncepcją tymczasową (doraźną).
Zob. Kategorie: Filozofia oraz Medycyna,
a także wpisy o tożsamości osoby ludzkiej w kontekście transplantacji:
Transplantacja a tożsamość osoby ludzkiej (Tr1); O tożsamości osoby ludzkiej (Tr2); Czy i jak zmienia się tożsamość po przeszczepie (Tr3); Tożsamość w świetle transplantacji mózgu i duszy (Tr4)

