Jasna Góra. Gdzieś na mapie świata
Jasna Góra, to święte miejsce dla wierzących Polaków. Ale nie tylko. Przybywają tu osoby zainteresowane bogactwem zabytków architektury, malarstwa i rzeźby oraz ciekawą historią narodu polskiego, związaną z klasztorem Matki Boskiej Częstochowskiej. Jasna Góra odwiedzana jest również przez rzesze obcokrajowców, biegających z aparatami fotograficznymi lub smartfonami.
Jedni zwiedzają i podziwiają artefakty kultury, drudzy się modlą. Niektórzy marzą, żeby się tam znaleźć i „u źródła” poprosić o łaskę np. wyzdrowienia, bo z powodu choroby nie są w stanie pokonać podróży, inni pielgrzymują do tego miejsca niemal każdego roku. Mieszają się prośby i podziękowania, skrucha i rozżalenie… Tam raczej nie widać pychy; za to widać pokorę. Pielgrzym jest kruchutki i skromny. Przed Cudownym Obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej człowiek już niczego nie udaje, nie musi. Chce, aby Matka Boska właśnie jego dostrzegła oraz to, z czym przybywa…
Myśli, że jest silny, wykształcony, ma pozycję, więc jest kimś! A tu, jest jednym z wielu, którzy – podobnie jak on – szukają pociechy, nadziei, rozwiązania problemów…
Jasna Góra to magiczne miejsce. Kto nie wierzy, niech się tam uda i przekona. To zasługa Cudownego Obrazu Matki Boskiej. Jest wiele obrazów i malowideł wizerunku Najświętszej Maryi, ale ten jest szczególny… Patrząc na twarz Matki Bożej, dostrzega się siebie w całej ludzkiej niedołężności i bezsilności; w jakimś innym wymiarze rzeczywistości, w nowej nieznanej perspektywie. Ale jakże prawdziwej, autentycznej i potrzebnej. Porządkując i organizując, jakby na nowo, swoje doczesne sprawy, człowiek staje się silniejszy i mądrzejszy. Myślę, że warto się z tym zmierzyć.
Pielgrzymka
Gdzieś na mapie świata –
Matki Świętej Wizerunek,
dążą tam pielgrzymów rzesze,
tam i ja z nadzieją śpieszę.
Nim przekroczę próg Kaplicy
Jasnogórskiej Pani,
mam ciało i duszę,
mam nazwisko,
mnóstwo spraw na głowie,
stanowisko…
Potem – jakby naga,
bez fryzury i odzienia,
pozycji, wykształcenia –
staję przed Ołtarzem,
i zwolna zanikam
w swym ziemskim
wymiarze.
Razem z tłumem Anonimów
ciśniemy się do kraty,
wyczekując Boskich cudów,
co się spełnić miały,
(gdybyż tak jeszcze
kolana nie bolały!).
Wtem – to napięte wyczekiwanie
rozdziera trąbek granie,
i unosi się zasłona
ciężka, rzeźbiona, złota…
Myśli i serca skupione,
w ów magiczny punkt
wpatrzone…
Zrzucam teraz wszelkie
nieprawości moje,
wyszeptuję prośby,
troski, niepokoje…
Jakże mam przekazać
zapewnienia o miłości,
gdy we mnie moc goryczy,
udręk, żalu, wątpliwości.
Ale ta Święta Pani
patrzy na mnie czule.
Zna mój smutek, lęk szalony,
jakby chciała „wyjść z Obrazu”,
razem ze mną łzę uronić,
zdjąć Matczyną dłonią troski,
przed ciosem ochronić.
Na mych oczach cud się staje:
oto – nie brak mi niczego.
Wiem, że tracę dobra ziemskie,
lecz zyskuję Niebo!
To niezwykły honor
ujrzeć Jej Oblicze
i zabrać ten widok
na całe swe życie.